Dawno, dawno temu, kiedy nie było Cię jeszcze na świecie, ani Ciebie, ani Twoich Rodziców, ani babci ... - zaczęłam opowiadać niczym bajkę mojemu wnukowi o krokodylu wyłowionym z Wisły. Tak go to zainteresowało, że niewiele myśląc następnego dnia spełniłam jego zachciewajkę i zaraz rano pojechaliśmy na spotkanie z tajemniczym. Dawno, dawno temu, bo w 1897 roku, nieopodal Wawelu, w Wiśle zamieszkiwał olbrzymi dwumetrowy gad. Był pokryty łuskami, miał długi ogon, grube łapy zakończone pazurami.
Ludzi ogarniał strach, myśleli, że to może wawelski smok. Ale przecież smoka zabito dawno temu, kiedy jeszcze ziemiami polskimi rządził król Krak. Snuto teorie, że może to potomek wawelskiego smoka, który wykluł się ze smoczego jaja. Mimo, że w rzece nie brakowało ryb, w zaroślach kumkało dużo żab, wybredny gadzina zakradał się do pobliskich domów i wykradał mieszkańcom kury, kaczki i gęsi.
I to wcale nie była bajka, lecz autentyczny fakt.
Usłyszałam tę historię prawie 50 lat temu, kiedy w Muzeum Zoologicznym zobaczyłam, jako eksponat tego spreparowanego gada. Okazało się, że ten przed laty, siejący postrach gad pływający w Wiśle to to był krokodyl. A dokładniej, to samica aligatora, ważyła 30 kg. Najprawdopodobniej jakiś podróżnik przywiózł gada z ciepłych krajów, a kiedy zwierzę urosło i stało się niebezpieczne, wypuścił go do Wisły. Nie wiadomo czy pochodził z Afryki, Ameryki czy może z Chin.
Aligatora upolowano, po czym został spreparowany i obecnie służy jako eksponat w Muzeum.
Kiedy ja studiowałam biologię na UJ, a było to jak już wspominałam prawie 50 lat temu bardzo często zaglądałam do Muzeum Zoologicznego, mieściło się na I piętrze w tym samym budynku, w którym miałam większość zajęć.
Studenci biologii chętnie zaglądali do Muzeum, nie tylko z ciekawości, ale w celach edukacyjnych, opisane okazy służyły doskonale, jako materiały do nauki, chociażby z zakresu systematyki.
Były tam unikatowe okazy zwierząt reprezentujące najważniejsze grupy systematyczne świata zwierzęcego. Rajskie ptaki, muszle, koralowce, kolekcje motyli, ssaki jajorodne np. dziobak, kolczatka, skorupiaki, egzotyczne gady, ryby. Jednym słowem doskonały materiał dydaktyczny do poszerzania wiedzy i dla miłośników przyrody.
Wtedy Instytut Zoologii UJ przy ul. Krupniczej 50, później zmieniono nazwę ulicy na Ingardena 6. Przez kilka lat Muzeum było nieczynne, a od niedawna eksponaty zostały przeniesione do nowo utworzonego Centrum Edukacji Przyrodniczej UJ. Ekspozycja przyrodnicza jest bardzo bogata. Są tam zwierzęta współczesne i wymarłe. Jest tam też nasz bohater - dorodny aligator.
Okazuje się, że kilku śmiałków postanowiło wyruszyć na polowanie, aby ocalić przestraszonych mieszkańców. Na polowanie wyruszyła czwórka nieustraszonych krakowian - kupiec i wiceprezydent Krakowa Henryk Szarski, drukarz i historyk Wacław Anczyc oraz Jacek Hoggenberger i Bronisław Krause. Zachowało się zdjęcie z polowania na krokodyla. Datowane na sierpień 1897, Łęg koło Mogiły. Panowie z karabinami i 2-metrowym trofeum u stop. O krokodylu z Wisły pisano w gazecie "Głos Narodu" 4 września 1897.
Upolowany gad został spreparowany i przez dwa tygodnie został wystawiony na wystawie sklepu kolonialnego należącego do Szarskiego znajdującego się na Rynku Głównym w Krakowie. Później trafił do zbiorów Gabinetu Historii Naturalnej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Obecnie znajduje się w Gabinecie Historycznym w Centrum Edukacji Przyrodniczej przy ul. Gronostajowej 5 w Krakowie.
zobacz też:
Centrum Edukacji Przyrodniczej UJ - Muzeum w Krakowie